Quo Vadis 2020 AD
O brzasku, czarny Mercedes jechał przez ulice śpiącego jeszcze miasta kierując się drogą Krakowskiego Przedmieścia ku rogatkom miasta. Przez przyciemnione szyby nie można było dostrzec jadących nim pasażerów, ale na rogu Puławskiej i Rakowieckiej okno uchyliło się, odsłaniając nam na chwilę wnętrze wozu. Najwyraźniej jeden z pasażerów musiał poczuć się gorzej i chciał zaczerpnąć powietrza. Dzięki temu mignęła na chwilę purpura piuski na siwej głowie.
Na wschodzie niebo przybierało już odcień zielony, u dołu pociągnięty barwą szafranną. Samochód mijał wielkie galerie handlowe położone za rogatkami stolicy. Zwarta zabudowa miasta ustępowała miejsca rozrzuconej wzdłuż drogi chaotycznej architekturze hurtowni, salonów sprzedaży, stacji benzynowych i parkingów. Droga była pusta i kierowca nie żałował silnika. Od czasu do czasu samochód mijał zaspane reflektory ciężarówek i samochodów dostawczych, których kierowcy nieśpiesznie jechali w przeciwnym kierunku.
Pasażer na tylnym siedzeniu próbował coś czytać, ale myśli nie pozwalały mu się skupić. W lewej ręce nerwowo przekładał paciorki różańca, usta poruszały się niemo. Cóż było robić? Cóż było robić? W końcu zamknął oczy, zdecydowany by pogrążyć się w modlitwie. Nagle jakby coś zajaśniało na drodze, jakby zapłonęło nagle słońce.
- Zwolnij! - pasażer krzyknął do kierowcy.
- Czy nie widzisz co się przed nami dzieje?
Zdezorientowany kierowca zdjął nogę z gazu. Siedzący na przednim siedzeniu młody kleryk, ocknął się z tak dobrze zapowiadającego się snu.
- Czemu zwalniasz? - zapytał rozdrażniony, kiedy samochód zaczął zjeżdżać na pobocze.
- Ekscelencja kazał - wycedził kierowca, nie lubił bowiem siedzącego obok sekretarza arcybiskupa.
Arcybiskup podniósł się z tylnej kanapy i pochylił się w kierunku szofera i rzekł:
- Widzisz tę jasność, która się zbliża ku nam? – zapytał Arcybiskup.
- Nie widzę nic – odpowiedział Sekretarz.
- Jakowyś pojazd jedzie ku nam w blasku słonecznym – rzekł Arcybiskup, wysiadając z samochodu i przysłaniając oczy od światła.
Arcybiskupowi drżały ręce, twarz stężała wyrażając w mgnieniu oka wszelkie ludzkie emocje: strach, zdumienie, radość, a nawet zachwyt. Przede wszystkim jednak zdumienie. Tuż przed arcybiskupią limuzyną zatrzymał się nieduży bus. Lakier lśnił jak rydwan z objawienia proroka Ezechiela. Arcybiskup klęknął oślepiony blaskiem bijącym z pojazdu.
- Chryste! Chryste!
Drzwi pojazdu otworzyły się i z środka wysiadł szczupły, niepozorny mężczyzna o żywym, acz łagodnym spojrzeniu kryjącym się za okularami w drucianej oprawce.
- Wstań, mój Synu. Nie musisz klękać. Daleko jeszcze do Warszawy?
Arcybiskup nie drgnął. Pozostając na kolanach, przyjrzał się człowiekowi, które zadał mu, zważywszy na wszystkie okoliczności, tak prozaiczne pytanie.
- Ojciec Kolbe? – wyszeptał – Cóż tu robisz, Ojcze?
- Cóż, do Warszawy jadę. Taka jest potrzeba. Nie możemy tego tak zostawić. Trochę żeście Arcybiskupie, jakby to delikatnie ująć – Ojciec Kolbe podrapał się po głowie – Nawalili!
Arcybiskup osunął się jeszcze mocniej, jego postać wyraźnie się skurczyła.
- Nie możecie? – zdobył się na kolejne pytanie.
- Ano nie możemy, synu mój. Nie możemy. Nie dziś, nie w tej sytuacji. Jak to się mówi? Wszystkie ręce na pokład! – Ojciec Kolbe zaśmiał się swoim szczerym, pełnym śmiechem.
Kierowca i sekretarz przyglądali się, jakby w otępieniu klęczącej postaci Arcybiskupa. Jego twarz wyrażała skupienie, ale i zmieszanie. Policzki jakby napuchnięte, oblane rumieniem, jakby ktoś w hierarsze rozpalił gorejący węgiel.
- Ekscelencjo, Ekescelencjo! Co Ci jest? – sekretarz zawołał z niepokojem. Szofer przeżegnał się nerwowo: - Stary zwiariował – przemknęło mu przez myśl.
Ojciec Kolbe podszedł do Arcybiskupa i położył mu rękę na ramieniu.
- Nie możemy opuścić lud nasz. Gdy Wy go opuszczacie, my musimy go wesprzeć. Ja, Św. Andrzej, Stanisław ze Szczepanowa i Kostka, eh … długo by wymieniać – głos Świętego był smutny acz słodki.
Arcybiskup leżał już z twarzą przy ziemi, jakby przygnieciony stukilogramowym kamieniem. Bez ruchu, bez słowa. Jego towarzyszom podróży wydawało się, że zemdlał lub umarł. Ale on poruszył się i zaczął podnosić się z kolan i wstawać. Szosa krakowska była pusta. Powietrze wokół niego, jakby jeszcze drgało. Arcybiskup obrócił się w kierunku położonego na równinie miasta.
tagi: #kościół #wiara #koronawirus #polska
![]() |
IanThomas |
15 marca 2020 11:48 |
Komentarze:
![]() |
stanislaw-orda @IanThomas |
15 marca 2020 13:27 |
Gratuluję takiej dozy optymizmu
![]() |
IanThomas @stanislaw-orda 15 marca 2020 13:27 |
15 marca 2020 14:39 |
Optymizm? Nie jestem tego pewien.
![]() |
stanislaw-orda @IanThomas 15 marca 2020 14:39 |
15 marca 2020 15:11 |
No jakże? Interwencja nadprzyrodzona podjęta w celu uratowania warszawskiego "Lemingowa" to co to niby jest, jeśli nie optymizm?
Ja bym nie ratował.
![]() |
IanThomas @IanThomas |
15 marca 2020 15:31 |
Kontekst jest trochę inny. A czy interwencja się udała? Mnie trudno powiedzieć.
![]() |
stanislaw-orda @IanThomas 15 marca 2020 15:31 |
15 marca 2020 15:49 |
To po cóż by do niej uciekać się , gdyby miała okazać się nieskuteczna.
![]() |
IanThomas @stanislaw-orda 15 marca 2020 15:49 |
15 marca 2020 16:26 |
Optymizm, pesymizm. Nie o to wciąż chodzi.
![]() |
stanislaw-orda @IanThomas 15 marca 2020 16:26 |
15 marca 2020 16:41 |
A czy to jest jakaś zgaduj-zgadula?
![]() |
IanThomas @stanislaw-orda 15 marca 2020 16:41 |
15 marca 2020 17:43 |
Ta rozmowa robi się jałowa. Przepraszam, jeśli tekst okazał się niezrozumiały.
![]() |
atelin @IanThomas |
15 marca 2020 19:23 |
"- Nie możemy opuścić lud nasz."
Dopełniacz - kogo? czego? - ludu naszego.
@stanisław-orda - to pesymizm. Też uważam, że nie ma czego ratować.
![]() |
IanThomas @atelin 15 marca 2020 19:23 |
16 marca 2020 00:29 |
A czy równie dobrze jak gramatykę znasz pojęcie stylizacji literackiej?
Co do kwestii ogólnej: kogo to obchodzi co uważasz i skąd bezczelność zakładać, że wiemy kogo warto, a kogo nie zbawić? Bo przecież o to chodzi.
![]() |
tadman @IanThomas |
16 marca 2020 08:21 |
Trochę przedobrzone, ale mimo krzyków o rozdziale Kościoła od państwa stało się kolejny raz faktem, że to państwo chce mieszać w Kościele i hierarchowie poddają się.
![]() |
stanislaw-orda @IanThomas 16 marca 2020 00:29 |
16 marca 2020 08:33 |
Co najwyżej, może chodzić o to, że wymieniona ekipa świętych zechciała sprawdzić, czy znajdzie się Dziesięciu Sprawiedliwych w tej współczesnej mazowieckiej nadwiślańskiej Sodomie.
![]() |
DYNAQ @tadman 16 marca 2020 08:21 |
16 marca 2020 09:32 |
Zadumałem się .Co się kryje za sloganem ''rozdział Kościoła od państwa.'' Czy to że np biskup nie decyduje o kształcie np obwodnicy Warszawy czy raczej-róbta co chceta,Dziesięcioro Przykazań obywateli nie obowiązuje?
![]() |
stanislaw-orda @DYNAQ 16 marca 2020 09:32 |
16 marca 2020 10:44 |
Juz dawno zamienili Dekalog na pięć wskazań i pięć sugestii.
Na drzwiach wejsściowych do mojego kościoła parafialnego (jak zapewne we wszystkich innych w Polsce) ogłoszenie, że w związku z wprowadzonymi zarządzeniami państwowymi podczas liturgii mszy św. nie może przebywać więcej jak 50 osób. (To gdzie jest ten rozdział Kościoła od Państwa?). Zazwyczaj o 18:00, na którą najczęściej uczęszczam, bywa średnio 200 - 250 osób. Wczoraj naliczyłem jakieś 30. Czyli gdzie podziała się kolejka tych 150 wiernych, którzy ze względu na wprowadzony limit nie mogli dostać się do świątyni choć chcieliby?
Nie chcieli.
![]() |
Szczodrocha33 @stanislaw-orda 15 marca 2020 15:11 |
17 marca 2020 02:34 |
"No jakże? Interwencja nadprzyrodzona podjęta w celu uratowania warszawskiego "Lemingowa" to co to niby jest, jeśli nie optymizm?
Ja bym nie ratował."
Ja bym walec tam wpuscil. Wyrownalby raz dwa.